• baner3.png
  • baner2.png
  • baner4.png
  • baner1.png
No articles are found!
Dzisiaj36
Wczoraj308
W tym tygodniu1031
W tym miesiącu3772
Razem:435758

Odwiedza nas 6 gości oraz 0 użytkowników.

The Original Elvis Black and White Tribute Show 2010 and Burning Love

Ruda Śląska, Miejskie Centrum Kultury, godzina 19.00. Tak miało być.
Jednak wszystko zaczęło się ze znacznym opóźnieniem i maszyna odpaliła nieco później (powodem była smutna wieść o śmierci ojca Sue Moreno).
Koncert organizowany przez Papę Gonzo, byłego lidera Gangu Olsena w rocznicę śmierci Króla Rock'and'Rolla nie stał się tym, na co wszyscy czekali.
Gdyby nie polscy wykonawcy, a szczególnie diva polskiego country, jak ją Papa nazwał, zapowiadając na scenie, byłoby nudno i niepokojąco sztucznie.
Przyjechali goście z Ameryki i w zasadzie tyle by o tym starczyło, ale gwoli dziennikarskiej ścisłości trzeba rzec, iż Pan Robert W. naśladujący Króla starał się, jak mógł i trząsł nieziemsko rękoma.
Mimo luzu, aż nadto luzackiego, Państwo Amerykanie nie byli w stanie reanimować legendy korzeni rocka, bowiem zabrakło profesjonalizmu i rzetelnego podejścia do słuchaczy.
Słońce świeciło momentami. Ulewa bębniła po dachu. Było szaro i niemrawo.
Ożywczo powiało zefirkiem, kiedy osobiście Papa zaśpiewał parę kawałków z repertuaru Presleya, a polscy muzycy pokazali na czym, tak naprawdę polega luz sceniczny łączony z zawodowstwem.
Mieliśmy także okazję posłuchać  Krzysztofa Respondka, niesamowicie miłego człowieka, szczęściem nie zmanierowanego przez telewizyjny światek, nie stawiającego się w roli gwiazdy (do czego mógłby predystynować po wygraniu jednego z konkursów wokalnych na szklanym ekranie). Niestety, ktoś postanowił, że wykona on swój kawałek w języku niemieckim, a ten pasuje do piosenek Elvisa, jak nie przymierzając stalowa pięść w pikielhaubie do nosa (reprezentant Oberschlesien nie koniecznie musi „szprechać”…)
Zatem pozostawało nam obejść się smakiem i jedynie wyobrażać sobie, co by było gdyby…
Eksplozje, prawdziwe, na scenie pojawiły się dwukrotnie.
Za każdym razem w osobie Alicji Boncol.
"Love Me" zagotowało salę, a aplauz był taki, że muzycy niegdyś grający z Elvisem z zazdrością spoglądali w kierunku bohaterki występu, nie omieszkując zamienić z nią paru słów.
Kolejny wybuch, acz tylko za sprawą Alicji, to utwór "All Shook Up", kiedy to w duecie z Panem R. Washingtonem pokazała do czego służy głos i swada sceniczna, a także profesjonalne przygotowanie i temperament.
Później było już tylko gorzej...
Całość trwała o wiele za długo, była zbyt monotonna, by porwać publikę i w dodatku czekała nas środa, dzień zwykłej pracy...
Ziewając na myśl o Amerykanach jechaliśmy do domów, a mając w pamięci ekspresyjne wykonania Alicji Boncol budziliśmy się podrygując w takt "Love Me".
Miejmy nadzieję, iż powtórka programu w przyszłym roku będzie tak samo dobra, jak te dwa pozostające w pamięci utwory...
Pod tym linkiem można zobaczyć relację wideo z koncertu.

Muzycy Presleya zagrali w składzie:
Duke Bardwell, basista (zagrał z Elvisem 181 koncertów i nagrywał z nim w studio)
Michael Jarrett, klawiszowiec (autor wielu przebojów, m.i.: "I'm Leavin", "I'll Be Home On Christmas Day")
Chris Casello, gitarzysta (współpracował z takimi tuzami, jak: Bo Diddley, Raul Malo z The Mavericks, Vince Kid Rock, Br-549, Billy Lee Riley, Martha Reeves, Sonny Burgess, Trisha Yearwood i wielu innych)
Gantt Kees, perkusista
Robert Washington, wokalista (uznawany za najlepszego na świecie wykonawcę piosenek Presleya)
Sue Moreno, wokalistka (popularna w swych stronach modelka)
Więcej o zespole pod tym adresem.
Robert Karolewicz, Kurier Gostynia

Fotografie z koncertu będzie można niebawem obejrzeć w galerii.

 

 



Ala Boncol i Koalicja projekt i wykonanie: