• baner2.png
  • baner3.png
  • baner4.png
  • baner1.png
No articles are found!
Dzisiaj116
Wczoraj210
W tym tygodniu973
W tym miesiącu6727
Razem:431555

Odwiedza nas 10 gości oraz 0 użytkowników.

XXIX Piknik Country w Mrągowie

Mrągowskie reminiscencje

Mimo, iż festiwal zaczynał się oficjalnie 23-go lipca, dźwięki countrowej muzyki rozbrzmiewały już dzień wcześniej na polu biwakowym. To Gładek Brothers Band wprowadzał gości w atmosferę pikniku. Farmerskie granie, niczym na klepisku w zapadłej dziurze Dzikiego Zachodu porwało w tany sporą gromadkę łasych na podrygi wielbicieli country.
Dobrze było pooddychać, tak nieskrępowaną atmosferą i luzem, też obecnym w granych utworach.
Prawdziwego wstępu do pikniku doczekaliśmy się dopiero, gdy na przyczepie zjawił się nieśmiertelny Lonstar, HTB i przedstawiona przez Gładka, bez ogłady, Alicja Boncol.
„Niestety, Ala Boncol” zabrzmiało, jak powitanie długo oczekiwanego komornika.
No cóż, koń, jaki jest, każdy widzi – rzekłby Benedykt Chmielowski.

Pierwszy dzień pikniku zapowiada się niebywale intrygująco; nie, nie ze względu na starych wyjadaczy, a dlatego, iż...

huraganowa Alicja zapowiedziała nowy repertuar i całkiem dwie nowe piosenki, a wiadomo, co ta Kobieta potrafi zrobić z widownią!
Czekamy niecierpliwie, aż przebrzmi niekonwencjonalny głos Lonstara, aż ucichnie wrzawa po kolejnym odtworzeniu „Wszystkich dróg…” i…
Jeeest!!!
Wirujemy, spadamy z ławek, podskakujemy i wydzieramy się w refrenach wraz z Alicją, która zachwyca także nowym scenicznym strojem, rodem z „saloonowych” sal.
To właśnie zwie się występem na żywo z żywiołami za pan brat. Pełen profesjonalizm, głos z roku na rok lepszy i mocniejszy, ekspresja, humor, śmiech i wulkaniczny czad.
Chłopaki z Koalicji niczym rockowa kapela zamiatają, że aż serce chce uciec przez gardło na scenę.
Zaczęli wspaniałą interpretacją „Honey I Do” rozkręcając publiczność i nadając właściwego rytmu piknikowi. Szalejemy, by wpaść w ramiona Demona, kiedy Ala śpiewa nowy utwór Koalicji „Lucek Trzy Szóstki”, będący kpiną, satyrą, a zarazem niezłym i mocnym kawałkiem rockowo countrowym.
„Queen of Hearts”, które zdawało się być już tak ograne dawnymi czasy, że nie wypadało go brać na warsztat, w wykonaniu Ali i jej zespołu brzmi nowocześnie, drapieżnie i zwala z nóg.
Podnosimy się i wsłuchujemy w kolejny nowy kawałeczek, kompozycję zespołu „Pozłacana klatka”. Zapachniało tradycyjnym, solidnym i dobrym bluesem czerpiącym mocno z countrowego źródełka.
Wszystko idzie zgodnie z planem, niczym niemiecka pancerna pięść w 39-tym.
Ale, czyż mogło być inaczej?
To najlepszy koncert tego dnia, wart pokazania w tv, miast…, ale o tym, kogo, poniżej.
Alicja wspierana przez dwie Damy czaruje nadal. Gabrysia Mycielska z zespołu Fayerwerk i córka Ali, Oliwia, spisują się znakomicie dodając swymi głosami błysku wszystkim utworom.
W „Love Can Build the Bridge” mogliśmy docenić talent młodziutkiej latorośli Pierwszej Damy. Niepospolite wykonanie i, aż żal, że nie napiszę o wschodzącej gwieździe rodzimego country…
Ostatnie akordy, uśmiech na pożegnanie, szał na widowni i Kipiąca Energia, niestety, musi ustąpić innym.
Jest, jak na polu bitwy: kurz opada, wokół białe flagi, choć szał bitewny jeszcze w żyłach nie zgasł i chciałoby się nadal być w tym oku cyklonu…
The Medley uspokaja na tyle atmosferę, iż robi się nieco pompatycznie. Colorado kończy, a nam wszystko podryguje w takt „Lucka…”
Z Gabrysią śpiewamy jeszcze „Porwij mnie szalony diable…”
Mrągowo znów countrowe i pełne życia. Teraz wiem, co straciło rok temu…

Sześciu Kowbojów i jedna Wspaniała, tak można nazwać konkurs na najlepszy młody głos i wykonawcę country. Idea minęła się jednak z założeniami. Nie stanęli wszyscy z równymi szansami. Nie obyło się bez dziwnego werdyktu. Czy zawsze coś musi zgrzytnąć w tej maszynerii, zwanej piknikiem mrągowskim?
Ale do rzeczy.
Szalony plan przedstawienia gwiazd po występie prompterowego M. Maleńczuka, zwanego artystą, spowodował, iż mało, kto w Rzeczypospolitej dotrwałby zobaczyć i posłuchać genialnego wykonania przez Alicję „Hallelujah” L. Cohena.
Imperatorowa z Polsatu, śledząca popis Ali dała poznać po wyrazie swej twarzy, jak bardzo trafne jest określenie „genialne wykonanie”.
Ciarki na plecach, uścisk w gardle i łezki w kącikach oczu, oto, co wyprawia głos Najlepszej Wokalistki w Europie z wrażliwymi słuchaczami, kiedy płyną strofy Cohena ze sceny.
I, naprawdę, niechaj żałują ci, którym sen nie zezwolił na dotrwanie do tych pięknych chwil.
Zwyciężczyni konkursu audiotele, Marysia Gorajska, nie zachwyciła mnie, a czy w ogóle winna stawać w szranki, to już sprawa sumienia i rzetelności organizatorów.
Pośród uczestników biegu po laur można śmiało wyróżnić Gabrysię Mycielską, za sceniczny temperament, niepospolity głos i znakomite wykonanie "Whose Bed Have Your Boots Been Under", czy Kasię Popowską, która, choć nieruchoma stała nad mikrofonem, jako wieża z kości słoniowej, acz dźwiękiem wokalu wabiła urokliwiej od triumfatorki. Wrażenia, jednakoż, byłyby całkiem przyjemne z dnia owego, gdyby nie występ wyżej wspomnianego artysty, amatorszczyzną i brakiem elegancji sygnowany.
Objawił się, bowiem, na scenie gość pikniku (w stanie cokolwiek dziwnym; tak to delikatnie ujmijmy), a zaśpiewawszy parę piosenek, podpierając się tekstami czytanymi z monitora, obrzucił widownię powłóczystym spojrzeniem, po czym uświadomił tejże, jak wsią pachnie, a prostactwem zalatuje.
No cóż, Ramaya! Taki on, jaki ja.
Śmietanka polskiego country zakończyła wieczór hymn mrągowski odśpiewawszy, jednak nie w pełnym składzie. Czyste country wzywało, bowiem, by iść spać, a nie pląsać w rytm piosenki, która i tak rozbrzmiewała na każdym niemal stoisku z płytami.

Dnia ostatniego, wiedzieni ciekawością i odwiecznym pragnieniem zabawy wylądowaliśmy w amfiteatrze, by pośmiać się z kabaretowych skeczy. Po paru wejściach krajowej elity śmiechu wiedzieliśmy, że Natura nie trafiła ze sławnym już szkwałem na odpowiedni dzień. To, co zafundowano widzom było chyba odpowiedzią na apel M. Maleńczuka, by wyzbyć się intelektu, a badziewiem postraszyć.
Piosenka o kowboju na melodię „Było morze, w morzu kołek…” może i kogoś rozbawiła, acz nas skutecznie usunęła z ławek pod sceną. 
Gdyby nie przepiękny, poranny koncert Alicji, Lonstara i Veslari w kościele na countrowej mszy, gdyby nie elektryzujący występ zespołu Trace, gdyby nie odjazdowy koncert Fayerwerku, po niedzieli zostałby niesmak, jak po surowej rybie.
Wytrzymaliśmy piwo po siedem złotych, ale tego „kabaretu” już nie…
Jednak dzięki nielicznym było… countrowo!

Tym, którzy nie mogli być osobiście podczas występów Alicji w Mrągowie polecam galerię zdjęć z dwóch ostatnich dni pikniku, które przesłała nam Anka Suchodolska: galeria pierwsza; galeria druga
Niebawem więcej ujęć z tego święta muzyki country!
Robert Karolewicz



Ala Boncol i Koalicja projekt i wykonanie: